Są takie chwile na koncertach, kiedy przekracza pewną barierę. Muzyka przestaje należeć do niego, nabiera własnej energii. Leszek Możdżer, jazzowy artysta fortepianu, jest coraz szczęśliwszy. Wierzy, że nawet bolesne i złe doświadczenia są niezbędne, by iść dalej drogą duchową.
– Leszek ma nieograniczoną wyobraznie muzyczna i styl gry dany od Boga, bo tego się nie da do konca wypracować. Wierzę, ze pewnego dnia wszyscy oszaleją na punkcie jego muzyki, tak jak ja dawno temu. Jego pianistyka ma te sama wartość, co pianistyka największych tego świata – mówi Anna Maria Jopek.
– To wielki indywidualista, fenomenalny muzyk, dla mnie po prostu geniusz – twierdzi Urszula Dudziak.
Nim ukonczył wyzsza uczelnie, juz grywał z bardzo dobrymi muzykami. Mimo to przez wiele lat sam musiał być akwizytorem własnej sztuki. Czuł sie niespełniony, czekając na telefony oferujące współprace. Nie był z siebie zadowolony. Wystarczało, ze włączył pierwsza lepszą płyte z pierwszym lepszym pianistą jazzowym i widział przepaść, która ich dzieli. Te czasy mineły. Pozbył sie juz kompleksów nawet w stosunku do muzyków amerykanskich. Zawsze chciał grać tak, jak oni. Czarną, drapiezną, zagmatwaną muzykę.
Źródło: „Zwierciadło” nr 5/2004, Lidia Butkowska